niedziela, 10 kwietnia 2016

11

*Ariana* 

Cholera. 
Odwzajemniłam to. Powiedziałam Justinowi, że go kocham. 
Co po części jest prawdą, bo: 
1) rozstałam się z nim, mimo tego, że go kochałam. 
2) Nie chciałam tego czuć, bo boję się, że znów coś pójdzie nie tak 
3) Jest jednym z moich najbliższych osób. 
Spojrzał na mnie niedowierzając. 
-C-co ty powiedziałaś? 
-Ja.. Też cię kocham. Jestem pewna, że nie tak bardzo jak ty mnie i mam świadomość, że miłość to silne uczucie, ale sposób w jaki się mną opiekujesz i w ogóle.. Po prostu cię kocham. - zachichotałam. 
-Kurwa, tak! - krzyknął i wstał. 
Prawie spadłam, ale trzymał mnie mocno. Ob kręcił nas a ja zaśmiałam się.
-Ludzie na nas patrzą. - sapnęłam. 
-Zazdroszczą nam. - pocałował lekko moje usta.
 Ustałam i wzięłam bluzę Justina. 
-Chodźmy się przejść. - mruknęłam. 
-Wolałbym się przytulać, no ale cóż.. - szepnął do mojego ucha. - Albo całować. 
-Idź, zboczeńcu. - prychnęłam. 
Złapałam Justina za rękę i wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę głównego placu.

*** 

Kiedy zaczęło się ściemniać, poszliśmy do mieszkania Michaela po rzeczy Justina. Zdecydowaliśmy, że przenocuje u mnie. W czasie, gdy szatyn się pakować, ja siedziałam w kuchni i zajadałam się truskawkami. 
-Okej, chodź. - usłyszałam. 
Wstałam i wytarłam ręce w ścierkę, która wisiała przy zlewie. Wyszliśmy z mieszkania. 
-Jedziemy samochodem? 
-Tak, inaczej moje nogi by odpadły. - zaśmiał się. 
Otworzył mi drzwi od strony pasażera a ja wsiadłam, dziękując mu. Kiedy ruszyliśmy włączył jakąś płytę. Z głośników zaczęła lecieć piosenka "Booty had me like". 
-Omg, kocham tą piosenkę! - pisnęłam. 
-Żartujesz? Ty i takie piosenki? - prychnął. 
-Czy ty coś sugerujesz? 
-Co masz na myśli? 
-Oh, daj spokój. - wywróciłam oczami. - Nie jestem jedną dziewczyną, która lubi takie piosenki. 
-Ale jedną z nielicznych. 
Kiedy skończyliśmy naszą rozmowę, byliśmy pod moim domem. Justin zaparkował, a ja wysiadłam jako pierwsza, żeby otworzyć dom. Zdjęłam buty i poszłam do kuchni, żeby przygotować kolację dla mnie i chłopaka. Otworzyłam lodówkę i zastanawiałam się, co mogę przygotować.
Zrobiłam nasz smoothie z szpinaku, malin i bananów. Wiem, wydaje się, że nie dobre połączenie ale jest to wyśmienite. 
-Jestem. 
Odwróciłam się i zobaczyłam Justina już przebranego.
Miał na sobie czarne dresy i biały podkoszulek. Nawet w czymś takim wygląda seksownie. 
-Masz. - podałam mu szklankę z piciem. 
-Fu, to wygląda okropnie! - jęknął. 
-Spróbuj. - przewróciłam oczami. 
-Ale.. Fuj. 
 -Spróbuj do cholery!
 Zamknął oczy i wziął małego łyka.
-I co? Zabiło cię? - zaśmiałam się. 
-Prawie. Nie chcę tego, fu.. - burknął. 
-To jest przepyszne! 
-Co to niby ma być? 
-Smoothie z mleka sojowego, szpinaku, malin i bananów. 
-Szpinak? Kurwa, ohyda. - wytarł twarz ręką. 
-Idź, w ogóle się nie znasz. - fuknęłam. 
Wypiłam swojego i połowę Justina, a resztę wstawiłam do lodówki. 
-Chcesz, to możesz sobie zrobić coś do jedzenia, skoro tamto ci nie smakowało. 
-Nie, ja dostaje swoją kolację w łóżku. - uśmiechnął się łobuzersko. 
-Jeśli myślisz, że będziemy uprawiać seks, to się mylisz, kochanie. - cmoknęłam. 
Wbiegłam schodami na górę i weszłam do swojego pokoju. Szybko przebrałam się z luźny crop top i "majtki z wysokim stanem"*. W łazience zmyłam makijaż i położyłam się na łóżku. 
-Co ty robisz tak długo?! - krzyknęłam. 
-Jem! 
 -Smacznego! 
Zachichotałam i weszłam na instagrama. Dodałam zdjęcie, które dziś zrobiłam i wyciszyłam telefon.
Zawsze mam straszny spam.. Leżałam, czekając na Justina. W końcu po jakiś dziesięciu minutach przyszedł. 
-Woah... - zatrzymał się w półkroku. 
-Chyba ślinka poleciała. 
 -Mogłaś się ubrać. - wzruszył ramionami. 
Poprawił włosy i wszedł pod kołdrę. 
-Masz zamiar tak spać? - spytałam. 
-Miałem, ale mi gorąco. - wypuścił głośno powietrze. 
-Możesz się rozebrać. 
-Serio? 
-Ta, nie przeszkadza mi to. - mruknęłam.
Wstałam i uchyliłam okno, po czym znów wróciłam do łóżka. 
-To co mówiłaś w parku, to tak serio? 
-Tak. Czemu myślisz, że nie? - spojrzałam na niego. 
-Nie wiem, tak nagle zmieniłaś zdanie.. 
-Bo chciałam żeby tak było. Ale szczerze? Odkąd przyjechałeś na nowo się s tobie zakochałam. 
-Kocham Cię. - szepnął. 
-Też cię kocham. - uśmiechnęłam się lekko. 
Dałam mu buziaka i zgasiłam lampkę. Niby było po dwudziestej drugiej, ale jestem strasznie zmęczona. 
-Dobranoc, Justin. 
-Dobranoc.
Przytulił mnie, dzięki czemu leżeliśmy przytuleni na łyżeczki. Nie długo leżąc, zasnęłam.

*Justin* 

Obudziłem się wczesnym rankiem, bo o godzinie 7:48. Ariana jeszcze spała, więc nie chciałem jej budzić. Wstałem jak najciszej umiałem z łóżka i podszedłem do plecaka, w którym mam ubrania. Wyjąłem jeansy, biały T-Shirt, flanelową koszulę i białe Vansy. Szybko się ubrałem i wszedłem do łazienki. Popsikałem się perfumami i ułożyłem włosy. Przeszukałem kilka szafek i szuflad, a w większości z nich były kosmetyki i tego typu rzeczy. W końcu w ostatniej znalazłem szczoteczki. Były trzy i wszystkie różowe. Okej, tylko, która jest Ari? Westchnąłem i wziąłem pierwszą lepszą. Umyłam zęby i "opróżniłem pęcherz".
Kiedy byłem już gotowy , wybiła 8:15. Wziąłem jeszcze pieniądze i zszedłem na dół. Usłyszałem jakieś odgłosy z kuchni, więc tam ruszyłem. Zobaczyłem Tinę, zmywającą naczynia , która dodatkowo podśpiewywała pod nosem piosenkę "Good for you". 
-Hej. - odchrząknąłem. 
Brunetka upuściła szklankę, którą trzymała w ręku, ale na szczęście jej nie zbiła. 
-Co ty tu robisz?
 -Stoję? 
-No coś ty? Nieprawdopodobne.. A tak serio? - westchnęła. 
-Nocowałem u Ariany. 
-Coś jest na rzeczy? - spojrzała na mnie. 
-Nie wiem, szczerze mówiąc. 
-Dobra, mniejsza z tym. Gdzie idziesz? 
-Kupić kawę dla nas, chcesz? 
-Jeśli jedziesz do Starbucks'a to kup mi karmelową latte. 
-Okej, tylko jak Ariana się obudzi, to nie mów jej, gdzie jestem. 
 -Jasne. - zachichotała. 
Wyszedłem z domu i pośpiesznie odpaliłem samochód. Pojechałem do najbliższego Starbucks'a w okolicy, który okazał się być tylko pół kilometra od domu Ariany. Zamówiłem karmelową latte dla Tiny, dwie waniliowe dla nas, sernik dla Ariany i jakieś bułki dla mnie i brunetki. Zapłaciłem i ponownie wróciłem do samochodu. Jest dopiero przed dziewiątą a już są korki. Kiedy byłem już w domu, zaniosłem rzeczy do kuchni, gdzie nadal była Tina. 
-Co jest moje? 
-Karmelowa latte u tamta bułka. - zaśmiałem się. 
-Yay, dzięki. - pisnęła. 
Pokiwałem głową i również zacząłem jeść. Panowała niekomfortowa cisza i było słychać tylko lecącą muzykę z radia. 
-Zaniosę jej to. - mruknąłem. 
Dziewczyna skinęła głową i dopiła kawę. Wszedłem na górę i otworzyłem drzwi od pokoju Ariany.
Nadal spała. Postawiłem jedzenie na szafce obok łóżka i zacząłem budzić Arianę. Delikatnie potrząsnąłem jej ciałem. Nic. Dałem jej buziaka w: nos, policzki, czoło i kilka razy w usta. No, zwycięstwo! 
-Nie dajesz mi spać. - jęknęła. 
-Cóż, ale masz śniadanko. - powiedziałem słodkim głosikiem. 
-Jedzenie? Dawaj. - usiadła. 
Zaśmiałem się i podałem jej jedzenie. 
-Jaka? 
-Waniliowa. 
-Skąd wiedziałeś? - spojrzała na mnie. 
-Po prostu cię znam. - wzruszyłem ramionami.

*Ariana* 

Po zjedzonym posiłku, poszłam pod prysznic. Umyłam się i spłukałam całą pianę. Włosów nie myłam, bo szczerze mówiąc nie musiałam. Wytarłam się ręcznikiem i ubrałam białą, koronkową bieliznę. Justin poszedł na dół, oglądać z Mike'iem pograć.
Wyjęłam czarne rurki, białą, koszulową bluzeczkę na ramiączkach i białe szpilki. Włosy związałam w pół kucyka. Zrobiłam bardzo delikatny makijaż, który składał się z tuszu do rzęs i pomadki. Wzięłam torbę i schowałam do niej wszystkie potrzebne mi rzeczy. Usłyszałam dźwięk przechodzącej wiadomości. 

Kylie: Idziemy na jakiś spacer, czy coś? ^^ 
Ja: Okej 
Kylie: Będę u Ciebie za 20 minut x 
Ja: Czekam ;)
 
Zeszłam na dół. Usłyszałam śmiech Tony w ogrodzie i tam się skierowałam. Chłopaki grali w kosza a brunetka siedziała na drewnianej huśtawce. Podeszłam do niej, nie przerywając chłopakom gry. -Ile jest? -18 dla Justina i 12 dla Mike'a. Przytaknęłam i przyglądałam się jak grają. Ja nawet nie trafiłabym do kosza, nie mówiąc nawet o bieganiu i zabieraniu innym piłki. Dzwonek do drzwi przerwał tą jednakże cudowną grę. Poszłam otworzyć i wpuściłam Ky do środka.
Była ubrana w dresy z motywem moro, biały crop top i czarne glany. 
-Chłopaki grają w kosza, chcesz patrzeć, czy idziemy? 
 -Kto gra? - spytała. 
-Justin i Mike. 
 -To oglądamy. - pobiegła do ogrodu.
Czyli szykuje się ciekawe popołudnie..

~*~
Rozdział troszkę dłuższy od poprzednich, ale to chyba dobrze :D
 * idk jak to się fachowo nazywa xd
Zauważyłam kilka nowych osób w komentarzach, więc witam w moich skromnych progach, haha :')))
Widzicie? Nie prosiłam o ilość komentarzy a było ich 14, co  dla mnie jest dużo :)
Dziękuję!

Nowy rozdział dodam dopiero w weekend bo ten tydzień mam strasznie zawalony testami i kartkówkami, so życzę sobie powodzenia :')

Do następnego, kochani xx

 

 

20 komentarzy:

  1. Awww w końcu razem ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny❤😍

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak , słodko , aż się rozpływam cd życzę Ci weny i powodzenia w szkole xo xo

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle świetny. Weny i dobrych ocen

    OdpowiedzUsuń
  5. supi dupi rozdział, pisz dalej jeju nie mogę się doczekać :** <333

    OdpowiedzUsuń
  6. jhfhdfhdsgj po prostu brak słów JARIANA jeej! :D💕💖

    OdpowiedzUsuń