*Justin*
Dziś umówiłem się z Arianą, że pójdziemy na obiad.
Jednak okazało się, że ma sesję do reklamy jakiejś bielizny, czy coś.
Ubrałem czarne jeansy, biały podkoszulek i na to jasną koszulę, którą zostawiłem rozpiętą.
Ułożyłem włosy i popsikałem się perfumami.
Wyszedłem ze 'swojego' pokoju i skierowałem się do kuchni, gdzie wypiłem kawę.
Michael jest Bóg wie gdzie, a ja nie wiem co mam robić.
Jest dorosły, poradzi sobie.
Była już dziewiąta pięćdziesiąt sześć, dlaczego wyszedłem z domu, uprzednio zamykając drzwi na klucz.
Czekając, aż winda zjedzie na dół napisałem do Ariany, żeby wyszła już przed dom.
Nie wiem dlaczego, ale stresuję się każdym spotkaniem z nią.
Myśl, że nie mogę jej dotknąć, przytulić cz pocałować doprowadza mnie do szału.
Szczerze to wszystko, całe to zerwanie i jej wylot to moja wina. Pamiętam dokładnie co się wtedy wydarzyło..
Szybkim krokiem poszedłem do naszego domku. Otworzyłam drzwi. Rozejrzałem się ale nie zobaczyłem nikogo. Pusty pokój. Zamknąłem drzwi i przeszukałem wszystko. Po chwili usłyszałem warknięcie z łazienki. Czyli jest tam. Całe szczęście. Myślałem, że już jej nie ma. Zapukałem do drzwi.
-Nie wchodź.
-Jeśli robisz coś głupiego, jak cięcie się, uwierz, że ja też to zrobię. - powiedziałem pewnym głosem. -Coś głupiego jak sikanie? Możesz to zrobić.
-Myślisz, że Ci w to uwierzę? Uwaga, wchodzę. - nacisnąłem klamkę.
Niepewnie, lecz szybko otworzyłam drzwi.
-Idioto, no! - krzyknęła.
Stała do mnie tyłem. Podszedłem bliżej.
-Odjedź. - syknęła.
-Jak się nie odwrócisz, to podejdę sam. - ostrzegłem.
-Nie. Ma. Takiej. Opcji. Wyjdź stąd.
-Kurwa mać. - powiedziałem, odwracając ją.
Na jej nadgarstkach były "namalowane" czerwone kreski.
-Wiedziałem. - pokiwałem głową.
Byłem smutny i zarazem zły.
-Oddaj mi to. - wyciągnąłem przed nią otwartą dłoń.
Nie ruszyła się. Patrzyłam na mnie swoimi załzawionymi oczami.
-Oddaj...
-Nie! - krzyknęła, kiedy wyrwałem jej metalowy przedmiot.
Podszedłem do umywalki. Westchnąłem i zrobiłem jedną kreskę na przedramieniu.
-Justin, przestań. - szepnęła.
Nie słuchałem jej. Chciałem pokazać jej, że ma z tym skończyć. Nie może tego robić za każdym razem, kiedy coś się wydarzy. Zacząłem robić kolejne kreski. Nie wiem ile ich zrobiłem.. dziesięć, dwadzieścia?
-Kurwa, Justin przestań! - wytrwała mi to, rzucając byle gdzie. -Na chuj to zrobiłeś?
-A na chuj ty to zrobiłaś?! - spytałem.
Dokładnie opłukałem rękę z czerwonej cieczy.
-Ja miałam powód.
-Ja też miałem powód.
-Jaki niby. - wrzuciła ręce w powietrze.
-Powiedziałem, że jak coś sobie zrobisz to ja też to sobie zrobię. Powód to ty.
-Justin.. - zaczęła.
-Nie. Pakuj się, zaraz jedziemy. - mruknąłem, wychodząc z łazienki.
-Nie wchodź.
-Jeśli robisz coś głupiego, jak cięcie się, uwierz, że ja też to zrobię. - powiedziałem pewnym głosem. -Coś głupiego jak sikanie? Możesz to zrobić.
-Myślisz, że Ci w to uwierzę? Uwaga, wchodzę. - nacisnąłem klamkę.
Niepewnie, lecz szybko otworzyłam drzwi.
-Idioto, no! - krzyknęła.
Stała do mnie tyłem. Podszedłem bliżej.
-Odjedź. - syknęła.
-Jak się nie odwrócisz, to podejdę sam. - ostrzegłem.
-Nie. Ma. Takiej. Opcji. Wyjdź stąd.
-Kurwa mać. - powiedziałem, odwracając ją.
Na jej nadgarstkach były "namalowane" czerwone kreski.
-Wiedziałem. - pokiwałem głową.
Byłem smutny i zarazem zły.
-Oddaj mi to. - wyciągnąłem przed nią otwartą dłoń.
Nie ruszyła się. Patrzyłam na mnie swoimi załzawionymi oczami.
-Oddaj...
-Nie! - krzyknęła, kiedy wyrwałem jej metalowy przedmiot.
Podszedłem do umywalki. Westchnąłem i zrobiłem jedną kreskę na przedramieniu.
-Justin, przestań. - szepnęła.
Nie słuchałem jej. Chciałem pokazać jej, że ma z tym skończyć. Nie może tego robić za każdym razem, kiedy coś się wydarzy. Zacząłem robić kolejne kreski. Nie wiem ile ich zrobiłem.. dziesięć, dwadzieścia?
-Kurwa, Justin przestań! - wytrwała mi to, rzucając byle gdzie. -Na chuj to zrobiłeś?
-A na chuj ty to zrobiłaś?! - spytałem.
Dokładnie opłukałem rękę z czerwonej cieczy.
-Ja miałam powód.
-Ja też miałem powód.
-Jaki niby. - wrzuciła ręce w powietrze.
-Powiedziałem, że jak coś sobie zrobisz to ja też to sobie zrobię. Powód to ty.
-Justin.. - zaczęła.
-Nie. Pakuj się, zaraz jedziemy. - mruknąłem, wychodząc z łazienki.
•
-Daj spokój Drew. - mruknęłam od niechcenia.
-On na pewno nie miał tego na myśli. Wrócimy do domu i zobaczysz, że na drugi dzień będzie dzwonił i Cię przepraszał. Jestem tego pewny. - podszedł bliżej.
-Nie chcę jego przeprosin. Za kogo on mnie ma?! Za kurwę? - moje oczy zaszkliły się.
-Nikt nie ma cię za kurwę, nie myśl tak. - jęknął, a ja spuściłam wzrok. - Hej, chodźmy już. Im szybciej wrócimy, tym lepiej. - pomógł mi wstać. - Ale nie mój naszym rodzicom o tym. - westchnął. -Okey, dziękuję. - przytuliłam go.
-Nie ma sprawy. Dobra, idziemy mała. - zachichotał.
-Nie jestem mała. Jestem w twoim wieku. - wywróciłam oczami, wycierając mokre policzki.
-Ale zobacz, jesteś niższa.
-Teraz równa! - upomniałam go.
-Oj daj spokój. Wiesz co?
-Hm?
-Powiem Ci, co mówił mi Justin, kiedy u niego byłem. Powiedział mi, że nigdy w życiu nie chciałby cię stracić, że chce Ci pomóc, uratować cię od okaleczania się. Powiedział, że kocha cię bardziej od matki. Starał się cię pocieszać jak i traktować jak księżniczkę. Ariana, chcę przez to powiedzieć, że przez takie coś możecie się stracić. On cię kocha, ty go kochasz.. Zapomnijcie o tym i pogódźcie się. -To nie jest takie proste..
-Jest. Ty go przeprosisz, on przeprosi ciebie i już. - wrzucił ręce w powietrze.
-On mnie ma za...
-Nie ma Cię za to słowo na k. Daj spokój. Dobra, idziemy, bo zaczną się niecierpliwić. - zachichotał.
-Dobry pomysł. - uśmiechnęłam się lekko. - Cieszę się, że Alice ma takiego dobrego chłopaka a ja przyjaciela. - poklepałam go po ramieniu.
-Cóż, wiem, że jestem najlepszy. - poklepał się z dumą po torsie.
-Niewątpliwie. - zachichotałam.
Zobaczyłam Justina stojącego pod jednym z drzew. Patrzył na nas z skrzyżowanymi rękami na piersi. -Widzę, że szybko się pocieszyłaś. - prychnął.
-Stary, ogarnij się. Nie widzisz, że ją ranisz? - warknął.
-Ja ją ranię?! Popatrz. - podgiął rękaw bluzy.
Na jego ręku było kilkanaście blizn.
-Jesteście chorzy. - pokiwał głową.
-Nie ja, tylko ona. - skomentował.
-Nie, Drew. On ma mnie w dupie, nie widzisz? - pokiwałam głową. - Skoro tak bardzo nie chcesz mnie widzieć, to nie będziesz. - zwróciłam się do Justina.
-O co ci znowu chodzi?
-Nieważne. Masz mnie gdzieś? Trudno. Nie chcę być z kimś, kto ma o mnie takie zdanie. Kiedy wrócimy, już mnie nie zobaczysz. - szepnęłam łamiącym głosem i odeszłam.
-On na pewno nie miał tego na myśli. Wrócimy do domu i zobaczysz, że na drugi dzień będzie dzwonił i Cię przepraszał. Jestem tego pewny. - podszedł bliżej.
-Nie chcę jego przeprosin. Za kogo on mnie ma?! Za kurwę? - moje oczy zaszkliły się.
-Nikt nie ma cię za kurwę, nie myśl tak. - jęknął, a ja spuściłam wzrok. - Hej, chodźmy już. Im szybciej wrócimy, tym lepiej. - pomógł mi wstać. - Ale nie mój naszym rodzicom o tym. - westchnął. -Okey, dziękuję. - przytuliłam go.
-Nie ma sprawy. Dobra, idziemy mała. - zachichotał.
-Nie jestem mała. Jestem w twoim wieku. - wywróciłam oczami, wycierając mokre policzki.
-Ale zobacz, jesteś niższa.
-Teraz równa! - upomniałam go.
-Oj daj spokój. Wiesz co?
-Hm?
-Powiem Ci, co mówił mi Justin, kiedy u niego byłem. Powiedział mi, że nigdy w życiu nie chciałby cię stracić, że chce Ci pomóc, uratować cię od okaleczania się. Powiedział, że kocha cię bardziej od matki. Starał się cię pocieszać jak i traktować jak księżniczkę. Ariana, chcę przez to powiedzieć, że przez takie coś możecie się stracić. On cię kocha, ty go kochasz.. Zapomnijcie o tym i pogódźcie się. -To nie jest takie proste..
-Jest. Ty go przeprosisz, on przeprosi ciebie i już. - wrzucił ręce w powietrze.
-On mnie ma za...
-Nie ma Cię za to słowo na k. Daj spokój. Dobra, idziemy, bo zaczną się niecierpliwić. - zachichotał.
-Dobry pomysł. - uśmiechnęłam się lekko. - Cieszę się, że Alice ma takiego dobrego chłopaka a ja przyjaciela. - poklepałam go po ramieniu.
-Cóż, wiem, że jestem najlepszy. - poklepał się z dumą po torsie.
-Niewątpliwie. - zachichotałam.
Zobaczyłam Justina stojącego pod jednym z drzew. Patrzył na nas z skrzyżowanymi rękami na piersi. -Widzę, że szybko się pocieszyłaś. - prychnął.
-Stary, ogarnij się. Nie widzisz, że ją ranisz? - warknął.
-Ja ją ranię?! Popatrz. - podgiął rękaw bluzy.
Na jego ręku było kilkanaście blizn.
-Jesteście chorzy. - pokiwał głową.
-Nie ja, tylko ona. - skomentował.
-Nie, Drew. On ma mnie w dupie, nie widzisz? - pokiwałam głową. - Skoro tak bardzo nie chcesz mnie widzieć, to nie będziesz. - zwróciłam się do Justina.
-O co ci znowu chodzi?
-Nieważne. Masz mnie gdzieś? Trudno. Nie chcę być z kimś, kto ma o mnie takie zdanie. Kiedy wrócimy, już mnie nie zobaczysz. - szepnęłam łamiącym głosem i odeszłam.
Otarłem szybko łzy i spojrzałem na swoje przedramię.
Blizny były nadal lekko widoczne, lecz tylko trochę.
Wsiadłem do samochodu i odpaliłem go.
Ze schowka wyjąłem paczkę papierosów i zapalniczkę.
Włożyłem papierosa do ust i podpaliłem jego końcówkę.
Mocno zaciągnąłem się dymem i przytrzymałem go trochę w płucach.
Kiedy spaliłem wyrzuciłem końcówkę przez okno o odjechałem.
W końcu przytransportowali mi mój samochód.
Po dziesięciu minutach szybkiej jazdy zaparkowałem pod domem Ariany.
Dziewczyna stała przy drzwiach i opierała się o nie.
Myślała nad czymś. Wyglądała tak cholernie uroczo. Zatrąbiłem, przez co lekko się wzdrygnęła i przybiegła do samochodu.
Jej strój... O mój Boże.
Szatynka miała na sobie szary, obcisły crop top na ramiączkach, krótką, białą spódniczkę i tego samego koloru szpilki.
Jej włosy były jak zawsze zebrane w pół kucyka, o ile się nie mylę.
Przywitała się ze mną buziakiem w policzek.
-Wybacz, że musiałeś czekać, po prostu myślałam --
-Nie czekałem długo, może z minutę. Gdzie jedziemy? - mruknąłem.
-Line Street 42.* - uśmiechnęła się lekko.
Ugh, jak ja ją uwielbiam.
*Ariana*
Zaparkowaliśmy pod studiem nagraniowym.
Mimo, że jest nagraniowe odbywają się tutaj inne rzeczy takie jak właśnie sesje, czy castingi.
Wjechaliśmy na 18 piętro i weszliśmy do sali z numerem 94.
-Jestem. - powiedziałam.
-Nareszcie... A kim jest ten chłopak? - spytał Scooter.
-Um, dzień dobry.
-To mój przyjaciel, były chłopak..
-Nie może tu być, to prywatna sesja.
-Woah, daj spokój. - wywróciłam oczami. - Przepraszam, czy on może tu zostać? - zwróciłam się do fotografa.
-O ile nie będzie przeszkadzał i cię rozpraszał, to tak. - uśmiechnął się lekko.
-Ja idę się przygotować, a ty usiądź.
***
Miałam zrobiony makijaż, który wyglądał w miarę naturalnie.
Moje włosy były wyprostowane, a ja ubrana byłam w czerwoną, koronkową bieliznę i czarne, bardzo wysokie szpilki.
-Woow. - szepnęłam.
Wyglądałam jakoś.. Inaczej.
Bardzo się sobie podobam, co jest nowością.
Szczerze powiedziawszy gdybym była chłopakiem to rzuciłabym się na siebie.
-Okej, idź już. - powiedziała Rosalie.
Pokiwałam głową i założyłam satynowy, czarny szlafrok.
-Mhm, rozumiem, ale.. Ona nie może być --
-Jestem. - powiedziałam.
Wzrok wszystkich zatrzymał się na mnie.
Jestem w pomieszczeniu z trzema facetami, którzy wyglądają, jakby mieli zaraz mnie zgwałcić.
Nie żartuję.
Ciszę przerwało chrząknięcke fotografa.
-Zaczynajmy. - mruknął.
Podeszłam do krzesła, które stało na "planie" i usiadłam na nim.
Zerknęłam na Justina, który stał ze skrzyżowanymi rękami na piersi, patrząc na mnie.
Przegryzłam wargę i pozbyłam się szlafroczku.
Zaczęłam pozować i szczerze mówiąc obecność Justina mnie onieśmielała.
Wydaje mi się, że nie jest zadowolony, ale za żadne skarby nie chciał tego pokazać.
-Genialnie! Teraz na stojąco.
Westchnęłam i ustałam.
Scooter zabrał krzesło, przy okazji mówiąc mi, że jest dobrze i oby tak dalej.
-Idealnie! - krzyknął fotograf.
Uśmiechnęłam się pod nosem bo chyba pierwszy raz tak dobrze pracuje mi się z kimkolwiek.
-Ukucnij. - polecił.
Ukucnęłam.
Zrobiliśmy zdjęcia jeszcze na siedząco.
-Um, co Wy na to, żeby zrobić kilka zdjęć bez biustonosza? - podrapał się po karku.
-Nie. - powiedział Justin.
-Justin... - upomniałam go. - Jeśli myślisz, że to się sprzeda, to okej. - wzruszyłam ramionami.
-Myślę, że to może być dobry pomysł. - powiedział mój manager.
-Miała być sesja bielizny. - warknął Justin. - Nie, ja się nie zgadzam.
-Nie obchodzi nas twoje zdanie. - syknął Scoot.
-Może powinno. - podszedł bliżej niego.
-Justin, spokojnie..
-Nie. Ona nie będzie pozować naga. - krzyknął.
Oh Jezu...
Zaczyna się.
-Wyjdź. - włączył się fotograf.
-Nie, bez niej nie idę.
-Wynoś się stąd, bo wezwę ochronę...
-Justin, do cholery daj spokój. Nie przeszkadza mi to. - podeszłam bliżej nich.
-Okej.. Więc życzę Wam miłej zabawy. - warknął.
Skierował się w stronę drzwi i wyszedł, trzaskając nimi.
Westchnęłam i potarłam skronie.
-Wracamy do pracy.
~*~
* wymyślona przede mnie ulica, idk czy taka istnieje.
Przepraszam za błędy, jeśli jakieś się pojawiły.
Hejka naklejka ^^
Wena chyba do mnie powraca!
Miałam dodać ten rozdział we wtorek, no ale skoro skończyłam go w piątek, dodaję dziś :3
Chciałabym poruszyć temat komentarzy.
Pod rozdziałem piątym jest 16 komentarzy a pod szóstym zaledwie 6.
Także, proszę Was o komentowanie bo to bardzo motywuje, na prawdę..
Nie wiem, kiedy nowy rozdział, ale wydaję mi się, że do piątku może być na blogu xx
Wydaje mi sie ze druga cz nie ma sensu w 1 mialas ciagle pomysly na rozdzialy i wgl a tu krotkie rozdzialy w dlugich odstepach czasowych ... Nie ma co mowic masz talent ale chyba co do tego opowiadania wyczerpaly ci sie pomysly.. :) lepiej zajmij sie nowym opowiadanie chodzi mi o te w ktorym Justin jest ze sw corka :*
OdpowiedzUsuńPiszę i to, i to.
UsuńDopiero wszystko zaczyna się dziać i wiem, że początki są nudne, ale trzeba przez to przebrnąć.
Cudny rozdzial :*
OdpowiedzUsuńDziękuję 💕
Usuńojej czyli mogą się pojawiać częściej rozdziały? nie mogę się doczekać następnego pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńTaak 🙆
UsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńJustin, no, no.. Aż się łezka w oczku kręci. :")
CZEKAM NA KOLEJNYYYYY
WENYYYY, TAK STRASZNIE DUŻO ♥
+ możliwe jest to, że ja nie skomentowałam ostatniego rozdziału. (nie chce mi się sprawdzać. :")) ale to wina mojego lenistwa. Wybacz.
Spokojnie, hahah ;D
UsuńDziękuję miś xx
Mega :*
OdpowiedzUsuńDziękuję 🌸
UsuńCzekam na next :*
OdpowiedzUsuńAwwwh miło mi to słyszeć 😇
OdpowiedzUsuńCieszę się że wena ci wraca i oby się już nigdzie nie podziała.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny 💕 💕
Dziękuję skarbie 😘
UsuńCudo, dalej dalej dalej ��
OdpowiedzUsuń😘😘
UsuńMam nadzieję tylko na dłuższe rozdziały a tak to są super <3
OdpowiedzUsuńDziękuję 😻
Usuń