piątek, 27 maja 2016

zawieszam

Hejka :)
Trudno mi się to pisze bo właśnie na 4fun.tv leciało As long as you love me i jak to ja na tej piosence się rozpłakałam jak głupia, ale nie w tym rzecz.
Nie mam weny i chęci na pisanie. 
Na nic nie mam chęci.
Musze przetrwać rok szkoly (27dni :/) ale trudno mi to idzie.
Mam masę popraw bo z 4 przedmiotów staram się o wyższą ocenę a większości to nie umiem XDDD
W wakacje może dam rade pisać, ale nie obiecuje.
Wrócić raczej wrócę ale nie mam pojęcia kiedy.

Jest tu ktoś jeszcze? :/

sobota, 30 kwietnia 2016

15

Notatka pod rozdziałem!


*Ariana* 

 Minęły dwa tygodnie. W tym czasie udało mi się schudnąć dwa kilo, co mnie cieszy. Ważę 45,2 kg. Widać trochę efekty, ale nie jakoś szczególnie. Justin coś podejrzewał, ale niczego się nie domyślił. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Wyjęłam z kosmetyczki małe pudełko, gdzie miałam tabletki. Codziennie rano łykałam dwie. Kendall musi kupić ki jeszcze jedne, bo już się kończą. Połknęłam je popijając to wodą z kranu. Umyłam jeszcze zęby i weszłam do pokoju.
Justin nadal spał, a ja nie chciałam go budzić, więc po cichu podeszłam do szafy. Na moje oko było dziś ciepło. Wyjęłam jeansowe spodenki poszarpane na dole z białą koronką przy kieszeniach i biały, luźny crop top na ramiączkach ze stokrotkami prze dekolcie i na ramiączkach. Ubrałam się i ponownie weszłam do łazienki. Rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Pomalowałam rzęsy maskarą i zrobiłam delikatne kreski. Na usta nałożyłam ochronną pomadkę i zeszłam na dół. Założyłam białe conversy i zabrałam torebkę. Jadę do Scootera, omówić z nim jeszcze kilka rzeczy. Wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik. Wyjechałam na ulicę i skierowałam się do domu managera. 

*** 

Zajechałam do Starbucks'a po kawy dla każdego z nas. Dogadałam się ze Scooterem dość szybko, więc jestem zadowolona. Zamówiłam cztery karmelowe latte i po kawałku sernika. Na kubku z moim imieniem miałam zapisany numer, najprawdopodobniej do chłopaka, który mnie obsługiwał. Wsiadłam do samochodu i odłożyłam jedzenie na siedzenie kierowcy. Wyjęłam telefon i napisałam sms'a do nieznajomego. 

Ja: Nic z tego nie będzie, sorry. Ps mam chłopaka, bby x 

Wysłałam wiadomość i wyjechałam z parkingu. W domu byłam po pięciu minutach. Ledwo zabrałam się z tym wszystkim, więc musiałam otwierać drzwi nogą. Gdyby ktoś na mnie popatrzył, pomyślałby, że jestem jakaś nie normalna, ale mówi się trudno. Usłyszałam głosy chłopaków z salonu. Ta, typowe. Zdjęłam buty i odłożyłam torebkę, uprzednio wyjmując z niej telefon. 
-Hej. - przywitałam się z nimi. 
-Co tam masz? 
Wywróciłam oczami i podałam im kawę a potem sernik. 
-O jedzenie, dzięki. - powiedział Mike. 
-Ta, spoko. - mruknęłam. - Gdzie Tina? 
-Czyta w ogrodzie, czy coś. - powiedział Justin, ilustrując mnie wzrokiem. 
Pokiwałam głową i otworzyłam drzwi prowadzące na taras. Miał racje. Tina siedziała na leżaku, z książka w ręku i słuchawkami w uszach.
Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się lekko i pomachała mi. Wyjęła z uszu słuchawki i zamknęła książkę, zaznaczając, w którym miejscu skończyła czytanie. 
-Cześć, co tam? 
-W porządku. - uśmiechnęłam się. - Masz, to dla ciebie. - podałam jej jedzenie. 
-Awwwh, dziękuję. - zachichotała. 
Przystawiłam sobie leżak i usiadłam na nim. 
-Gorąco. - fuknęłam. 
-W cholerę. - jęknęła.
-Poopalałbym się, ale muszę iść dziś na siłownię.. 
-Po co? 
-Jakoś mnie natchnęło.. Nie wiem na ćwiczenia ostatnio. - wzruszyłam ramionami. 
Zaczęłam jeść swoje ciasto. Sernik ze Starbucksa jest na prawdę pyszny!

*** 

O osiemnastej stwierdziłam, że zacznę się zbierać na siłownie. Założyłam czarne legginsy i tego samego koloru crop top. Na stopy wsunęłam czarne slip on'y i zeszłam na dół. 
-Justin? 
-Gdzie idziesz? - spytał. 
-Na siłownię. 
-Znowu? Jezu, co Cię tak nagle wzięło na te ćwiczenia? - warknął.
 -Może to, ze jestem pieprzoną modelką i chcę wyglądać dobrze? 
-A więc to o to chodzi? Znów nic nie będziesz jeść i tak dalej bo chcesz dobrze wyglądać? Chłopak na kości nie poleci, sorry. 
 Zobaczyłam jak wychodzi z domu, trzaskając drzwiami. 
Super, kolejna kłótnia..

*Justin*

 Wyszedłem, bo byłem cholernie wkurwiony na Ariane. Nie wiem co znów jej strzeliło do głowy, ale kurwa ona ma jakąś obsesję na punkcie wyglądu. Okej, rozumiem, że dziewczyny chcą jak najbardziej podobać się sobie i przede wszystkim facetom, ale nie do przesady. Kto chciałby laskę anorektyczkę? Doszedłem do parku i usiadłem na jednej z ławek. Na szczęście w kieszeni jeansów miałem paczkę fajek. Wyjąłem jednego papierosa i podpaliłem końcówkę, mocno zaciągąc się dymem. Dokładnie tego było mi trzeba. Poczułem wibracje w kieszeni. Wywróciłem oczami i wyjąłem telefon. Ariana. 
-Co? 
-Porozmawiajmy.. - usłyszałem jej cichy głos. 
-Nie mamy o czym, chcę teraz na spokojnie pomyśleć, przepraszam. 
 Rozłączyłem się nawet nie czekając na to, co odpowie. Wyciszyłem telefon i dopaliłem papierosa. Chodziłem ulicami Londynu wspominając nasze sprzeczki z Arianą jeszcze przed tym jak zaczęliśmy się spotykać trzy lata temu.

 -Jesteś głodna? - spytał cicho. 
-Trochę, a co? - szepnęłam. 
-Nic. - posłał mi lekki uśmiech. 
 -Justin ale ja nie chcę jeść. - spojrzałam na niego z lekkim smutkiem w oczach. 
-Dlaczego? - oblizał usta. 
 -Bo... - ucięłam i wzięłam głęboki oddech. - Ja nie jem zbyt dużo. Góra jeden posiłek dziennie. - spuściłam wzrok na swoje dłonie. 
-Widać. Jezu, dziewczyno ty masz niedowagę. Ile ważysz? - spytał. 
-Czterdzieści dwa. - szepnęłam. 
-Ja pierdole. - pokiwał głową. - masz świadomość tego, że jak nadal będziesz tak jeść to będziesz miała anoreksję?! - warknął. 
 Nie odpowiedziałam mu nic. Zamiast tego w moich oczach zebrały się łzy, którym nie pozwoliłam wypłynąć. Korzystając z okazji, że chłopak ustał na czerwonym świetle wyszłam z samochodu, trzaskając drzwiami. 
-Ariana! - usłyszałam głos Justina. 
 Zignorowałam go. Zamiast tego szłam przed siebie. Kurwa, nie wiem gdzie jestem... Westchnęłam obracając się. Otarłam spływające po moich policzkach łzy i przeszłam po pasach na drugą stronę ulicy. 



 -Czemu nie możesz sobie odpuścić? - mruknęła. 
-Nie chce żebyś kiedyś skończyła gdzieś pod mostem, wychudzona i zakrwawiona a nawet może nie żywa. - splunąłem. 
-Nic takiego się nigdy nie wydarzy. - zaśmiała się krótko. 
 -Tak, wierz w to. - syknąłem. 
-Jaki ty masz problem? - krzyknęła. 
 -Ja? To ty masz cały czas jakiś problem. Ja pierdole dziewczyno chce Ci pomóc ale ty mi tego nawet nie ułatwiasz. Wiesz co? Będę miał wyjebane tak jak ty do tej pory. - wyszedłem, trzaskając drzwiami. 
Zszedłem na dół i wszedłem do kuchni. 



 -Justin, przepraszam... 
 -Nie obchodzi mnie to! - podniósł głos. - Było się kurwa nie ciąć i nikt nie miałby problemu! 
-Nie moja wina, że mnie zgwałcili! - wrzasnęłam. 
Kiedy zorientowałam się, co właśnie powiedziałam, przyłożyłam dłoń do ust. Jestem idiotką. 
-Było się bronić. Chyba, że tego chciałaś. - wzruszył ramionami. 
Nie mogę uwierzyć, że powiedział coś takiego... Zamachnęłam się i uderzyłam go z otwartej dłoni w policzek. Ignorując ból pobiegłam w przeciwną stronę. Dobiegłam do małego lasu i usiadłam pod jednym z drzew. Wybuchłam płaczem. Jak mógł w ogóle o czymś takim pomyśleć?! 



 Widzę, że szybko się pocieszyłaś. - prychnął. 
-Stary, ogarnij się. Nie widzisz, że ją ranisz? - warknął. 
 -Ja ją ranię?! Popatrz. - podgiął rękaw bluzy. Na jego ręku było kilkanaście blizn. 
-Jesteście chorzy. - pokiwał głową. 
-Nie ja, tylko ona. - skomentował. 
 -Nie, Drew. On ma mnie w dupie, nie widzisz? - pokiwałam głową. - Skoro tak bardzo nie chcesz mnie widzieć, to nie będziesz. - zwróciłam się do Justina. 
-O co ci znowu chodzi? 
 -Nieważne. Masz mnie gdzieś? Trudno. Nie chcę być z kimś, kto ma o mnie takie zdanie. Kiedy wrócimy, już mnie nie zobaczysz. - szepnęłam łamiącym głosem i odeszłam. 


Kurwa jebana mać. 
Uderzyłem kilka razy w ścianę jednego ze sklepów spożywczych, przy których przechodziłem. Dopiero teraz zauważyłem jak cholernie zraniłem ją tym wszystkim. Zamiast ją wspierać po tym, jak ci chuje są skrzywdzili ja jeszcze ją dobiłem. Gdyby nie może nie wyjechałaby i wszystko byłby w porządku. 
-Co ty robisz?! Głupi jesteś? Zaraz wezwę policję! - podbiegła do mnie najprawdopodobniej właścicielka sklepu. 
-Ohh i co im powiesz? Że uderzyłem w pieprzoną ścianę? - zaśmiałem się. - Spierdalaj. - warknąłem. 
Jakaś szmata nie ma prawa mi grozić. A przede wszystkim nic nie zrobiłem, więc nie wiem o co jej chodzi. Byłem tak wkurwiony, że myślałem, że za chwilę kogoś zabije. Zawiodłem jako chłopak, syn, przyjaciel.. Jestem popieprzony. Usiadłem na ziemi pod drzewem i schowałem twarz w dłonie. 
-Justin? - usłyszałem. 
-Nie jestem w nastroju do rozmów. - warknąłem.
 -To ja, Michael. 
 -No i czy to coś zmienia? Powiedziałem, że nie jestem w nastroju do rozmów. 
-Wyluzuj. - westchnął. 
Zaraz. Mu. Przyjebię.
-Po prostu zostaw mnie samego.. 
 -Cokolwiek. - prychnął i odszedł.
*Ariana* 
Zostałam w domu. Nie miałam już nawet ochoty nigdzie wychodzić. Dzwoniłam do Justina chyba z dziesięć razy a on nie odbiera. Zaczynam się martwić. Mój telefon zawibrował i zobaczyłam, że mam jedną wiadomość. 
Alice: Pogadamy? 
Ja: Zaraz zadzwonię. 
Wow, bardzo długo nie rozmawiałyśmy. Ponad miesiąc to minimum. Zeszłam na górę i włączyłam laptopa. Zadzwoniłam do siostry. Po chwili na ekranie laptopa pojawiła się ona z Drew. 
I o mój Boże - Drew wygląda jak pieprzony Bóg seksu. 
Prawie tak, jak Justin trzy lata temu...
~*~
No i tak..
Wzięło mnie na wspomnienia :)
Szczerze to nawet troszkę się popłakałam jak to wstawiałam, lmao
Pamiętajcie o komentarzu - może to być nawet głupia kropka albo minka.
Zajmie Wam to minutę a ja rozdział piszę znacznie dłużej. 
Moja miłość i uzależnienie w ostatnim czasie: *klik* 
 
 
 
  


 

niedziela, 24 kwietnia 2016

14

 Proszę Was, komentujcie... :)


*Ariana* 

Przez wczorajszy wieczór siedziałam u siebie oglądając filmy i seriale. Justin pytał co mi jest, ale mówiłam, że nic. Niestety, uparł się ale nie pisnęłam ani słówka. Szatyn obraził się na mnie i spał w innym pokoju. Po umyciu się i zrobieniu lekkiego makijażu (gdybym znów miała się popłakać, czy coś) i uczesaniu włosów w pół kucyka, w samym szlafroku zeszłam na dół. Wczoraj nic nie jadłam, ale wyjątkowo nawet nie czułam głodu. Ale przecież muszę jeść cokolwiek.. Wyjęłam z lodówki jakiś owocowy jogurt i szybko go zjadłam. Nie chciałam się natknąć na nikogo z domowników, bo nie zamierzam się z NICZEGO tłumaczyć. Do tego wzięłam jabłko, które umyłam i ponownie wróciłam do pokoju. Dziś umówiłam się z Kendall i Kylie, że do nich przyjadę i pogadamy. Potrzebuję z kimś porozmawiać. Muszę zasięgnąć od kogoś rady, bo jestem po prostu zagubiona.
Założyłam białą bieliznę. Z szafy wyjęłam czarne legginsy, szary, obcisły crop top bez rękawów i grafitową bluzę, którą obwiązałam sobie na biodrach. Na stopy wsunęłam białe slip on'y. Popsikałam się perfumami i pomalowałam usta matowym błyszczykiem od Ky, odcieniem Dolce K. Zbiegłam na dół, zabierając po drodze swoją torbę. Wsiadłam do samochodu, który od razu odpaliłam i skierowałam się pod dom dziewczyn.

*Justin* 

Obudziłem się przed jedenastą. Spałem w jednym z wolnych pokoi bo Ariana mnie wczoraj naprawdę zdenerwowała tym, że nie chciała powiedzieć co jej jest. Przecież nie jestem głupi, widziałem, że coś jest nie tak. Po cichu poszedłem do pokoju szatynki. Zdziwiło mnie to, że nie było tam Ariany. Sprawdziłam jeszcze w łazience, ale tam też jej nie było. Pokiwałem głową i westchnąłem.
Założyłem jasne jeansy, szarą bluzę, z suwakami na dole i skarpetki. Ułożyłem jeszcze włosy i popsikałem się perfumami. Zszedłem na dół. W kuchni siedziała Tina, czytając jakąś książkę. 
-Hej. - powiedziałem, wyjmując z lodówki karton z sokiem. 
Włazem sobie go do szklanki i wypiłem duszkiem. 
-Cześć. - mruknęłam. 
Cholera, głodny jestem a nie chcę prosić jej, żeby robiła mi śniadanie. Niestety, jestem zbyt leniwy, żeby samemu przygotowywać jedzenie. Wyjąłem z zamrażarki pizzę, którą odgrzałem w piekarniku.
 -Co ty taka cicha? 
-Um, nic... 
-Wiesz, że możesz mi powiedzieć. - usiadłem na przeciwko jej. 
-Dziś na dyżurze zmarł trzyletni chłopiec i to takie.. - jej oczy zaszkliły się. 
-Przecież to nie twoja wina.. - westchnąłem. 
-Tak wiem, ale jego matka tak płakała.. Pierwszy raz widziałam coś takiego.. - pociągnęła nosem.
 Schowałem twarz w dłoniach. Pokiwałem głową i wstałem. Wyjąłem pizzę, którą położyłem na talerzu. Pokroiłem na trójkąty i odwróciłem się, żeby zaproponować Tinie, ale jej nie było. 
Okej... 
Po zjedzonym śniadaniu postanowiłem zadzwonić do Ariany, bo nie ma jej i się martwię.
Wybrałem numer i czekałem, aż odbierze. Po trzech razach zrezygnowałem i rzuciłem telefon na ławę w salonie. Albo nie odbiera, bo nadal jest na mnie wkurwiona, albo po prostu ma wyciszony telefon, czy coś. 

 Ja: Gdzie jesteś? 

Zablokowałem komórkę i zacząłem oglądać jakieś reality show.
W końcu zajarzyłem, że jest to "z kamera u Kardasianów". 
-Siema. - powiedział Mike, siadając obok mnie. 
-Cześć. - westchnąłem. 
-Arianie już przeszło? 
 -Nie sądzę, nie odbiera i nawet nie ma jej w domu, więc... - prychnąłem. 
-Tina też często się obraża, ale się przyzwyczaiłem. - wzruszyłam ramionami.

*Ariana* 

Po długiej rozmowie z dziewczynami ustaliłyśmy, że Kendall załatwi mi tabletki. Kylie zgodziła się chodzić ze mną na siłownie, więc powinnam dać radę schudnąć. Zostałam u nich na lunch. Kourtney przygotowała naleśniki z truskawkami. Zjadłam jednego, bo przecież jak będę się głodzić i tak nie schudnę. Pożegnałam się z nimi i wyszłam z ich domu. Postanowiłam podjechać jeszcze do Scootera, pogadać o tym wszystkim. Po dwudziestominutowym jechaniu przez miasto zaparkowałam przed domem Scoota. Zapukałam do drzwi. Czekałam chwilkę i otworzyła mi jego żona. 
-Hej, jest Scooter? 
-Tak, siedzi u siebie. - uśmiechnęłam się lekko. 
Skierowałam się w miejsce, gdzie znajdował się mój manager. Nie pukając weszłam do środka. 
-Mówiłem, żeby pukać... - westchnął, robiąc coś w komputerze. 
-To ja. 
-O, cześć. 
-Przyszłam porozmawiać z tobą o tym.. No wiesz. 
-Szukałem tabletek... 
-Kendall mi załatwi, dzięki. - prychnęłam. - Chcę tą pracę i sama zadbam o to, żeby schudnąć. 
-Dobrze, ale wiesz, że nie mamy za dużo czasu.. - potarł twarz dłonią. 
-Wiem, ale się staram. Wracam do domu, pa. - uśmiechnęłam się lekko. 
-A, i Ariana... 
-Hm? 
-Uważaj na siebie, jakby były jakieś komplikacje czy coś... Informuj mnie. - Powiedział stanowczym tonem. 
-Okej, do zobaczenia. - wyszłam. 
Po drodze pożegnałam się z ich synem. Był uroczy. Dochodziła trzynasta, dlatego muszę jechać do domu. Potańczę, wieczorem może pójdę pobiegać.. Wsiadłam do samochodu i wyjęłam z torebki telefon. Miałam trzy nie odebrane połączenia i sms'a od Justina. Pytał gdzie jestem, więc odpisałam mu, że zaraz będę w domu.

*** 

Kiedy wróciłam, oczywiście nie obyło się od pytań, gdzie byłam i po co. Powiedziałam, że spotkałam się z Kendall i Kylie, co wcale nie było kłamstwem. Chociaż Justin jest na tyle głupi, że nie uwierzył mi. Wzięłam wodę i telefon. Poszłam do salki tanecznej. Podłączyłam telefon do głośników i zdjęłam bluzę. Buty postawiłam z boku pomieszczenia. Włączyłam piosenkę "work hard play hard". Skupiłam się i zaczęłam tańczyć. Od czasu do czasu zerkałam w lustro, patrząc jak tańczę. Piosenka zmieniła się na "Cool for the summer". 
Demi, aw, kocham ją! 
Pamiętam, jak w moje urodziny Justin mnie zabrał na jej koncert. 
To było naprawdę, niesamowite!
Starałam się nie myśleć o niczym związanym z nim i po prostu skupić na tym, żeby schudnąć. Okej, bardzo dobrze wiem o tym, że to lekkomyślna decyzja ale to Victoria's Secret. Zmieniłam piosenkę na "Booty had me like". Szczerze, znacznie wolę tańczyć do rapu.
Zatańczyłam jeszcze do dwóch piosenek i napiłam się wody. Siedziałam pod ścianą z zamkniętymi oczami. 
-Dobrze tańczysz. - usłyszałam.
-Czemu tutaj jesteś? Przecież mówiłam, że chcę być sama. - warknęłam. 
-Nie mogę wytrzymać, kiedy jesteśmy od siebie daleko. - mruknął. 
-Nie rozumiem, co masz na myśli.. 
-To, że Cię kocham i nienawidzę się z tobą kłócić oraz, jak jesteśmy daleko od siebie. - podszedł do mnie. 
Wstałam i odgarnęłam włosy do tyłu. 
-Przepraszam... - szepnęłam.
Wziął mój podbródek w dwa palce i podniósł tak, że patrzyliśmy sobie w oczy. 
-Po prostu już się ze mną nie kłóć. 
Pokiwałam lekko głową. Justin przybliżył się do mnie i przycisnął nasze usta do siebie. Cofnęłam się trochę, a szatyn ułożył dłonie na moich biodrach. Ja zaś wplątałam palce w jego gęste włosy, na co on jęknął cicho. 
-Kocham cię. - szepnął. 
-Ja Ciebie też, bardzo. - odpowiedziałam.

 *** 

O dziewiętnastej przyszła do mnie Kylie. Miałyśmy iść pobiegać. Ubrałam się w szare, dresowe spodenki i biały, luźny crop top. Na stopy założyłam czarne fluxy. Zmyłam makijaż a włosy uczesałam i kucyka. -Ja i Kylie idziemy biegać. - krzyknęłam. Wręcz wypchnęłam Kylie z domu. Ona zaś była w czarnych legginsach, dużej bluzce i czarnych, długich conversach. Biegłyśmy w wspólnym tempie. Przy najbliższym sklepie kupiłyśmy jedną butelkę wody, którą wypiłyśmy razem.
 -Więc.. Jak masz zamiar schudnąć? 
-Te tabletki od Kendall, bieganie, siłka, taniec i mało jedzenia. - uśmiechnęłam się nieśmiało. 
-To trochę niebezpieczne.. 
-Ale chce tą pracę.. Biegnijmy. - westchnęłam. 
Łącznie przebiegłyśmy ponad 3 kilometry. Byłam zmęczona, ale nie jakoś bardzo. W parku każda z nas pobiegła w swoja stronę. Weszłam do domu. Zdjęłam buty i pierwsze co zrobiłam to poszłam do kuchni. Zapaliłam światło i mało co nie dostałam zawału. Przy stole siedział Justin, pijąc piwo a dookoła niego były jeszcze trzy puszki. 
-Czemu pijesz? 
Wzruszył ramionami. 
-Nudziłem się. 
Pokiwałam głową i wzięłam z lodówki butelkę wody. Wlałam sobie trochę do szklanki i wypiłam wszystko duszkiem. 
-Chodź na górę. - mruknęłam. 
Wstał i lekko się zachwiał. 
-Dasz radę sam? 
-Tak. - Powiedział oschle. 
Okej, ktoś nie jest w humorze. 
Znowu.
Kiedy weszliśmy na górę, Justin od razu rozebrał się do bielizny a ja zamknęłam się w łazience. Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Dokładnie umyłam ciało żelem o zapachu czekoladowym. Spłukałam pianę i wyszłam, owijając się ręcznikiem. Weszłam do sypialni, gdzie szatyn leżał na łóżku, już przysypiając. Wyjęłam z szafki bieliznę i luźny, czarny crop top. Ponownie weszłam do toalety, gdzie szybko się ubrałam i zrobiłam siku. Zgasiłam światło i zamknęłam drzwi. Wskoczyłam na łóżko i zgasiłam lampkę. 
-Dobranoc. - szepnęłam, kładąc się. 
-Dobranoc, kochanie. - mruknął, przytulając się do mnie. 


~*~
Przechodzę załamanie, bo nie mogłam jechać na koncert Jack'ów, który był GENIALNY.

 


czwartek, 21 kwietnia 2016

13

-Co? Ja? - wskazałam na siebie. 
-Tak, ty. - zaśmiał się. - Możesz rozważyć tą propozycję, najlepiej gdybyś podała nam odpowiedź do jutra. 
-Okej, dzięki.. 
 -Do zobaczenia. - uśmiechnął się i poszedł do swojego samochodu. 
Stałam jeszcze chwilę w miejscu, bo szczerze powiedziawszy nie spodziewałabym się czegoś takiego. 
Okej, jestem fotomodelką, ale.. Praca do Victoria's Secret to jedna z najlepszych rzeczy na świecie. Odgarnęłam włosy do tyłu i wzięłam głęboki oddech. Weszłam do sklepu, uprzednio biorąc kosz. Wkładałam do koszyka potrzebne produkty. Wzięłam dużo słodyczy i piw bo jeśli Justin ma u nas zamieszkać to razem z Mikiem będą siedzieć w domu całymi dniami.. Przy kasie włożyłam do koszyka jeszcze trzy paczki gum miętowych i chusteczki higieniczne. Kasjerka chyba mnie rozpoznała, bo patrzyła się na mnie co chwila. Zapłaciłam należytą kwotę i wzięłam siatki z zakupami. 
-Może ja pomogę.. - usłyszałam. 
Zobaczyłam przy sobie przystojnego bruneta. Wyglądał na około dwadzieścia lat. 
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko. 
Dałam m jedną torbę i wziął jeszcze jedną. Szliśmy w cichy, ale odpowiadało mi to, bo przecież bo nie znam to nie będę zaczynać tematu. Otworzyłam bagażnik a chłopak włożył tam zakupy. 
-Dzięki za pomoc.. 
-Nie ma sprawy, przecież sama nie dałabyś rady.. - zaśmiał się. 
-Dlaczego tak sądzisz? - zamknęłam bagażnik. 
-Jesteś chuda.. No. - zaśmiał się. 
O mamo jego śmiech! 
-Jeszcze raz dziękuję, ale muszę już iść. - westchnęłam. 
-Okej, to pa. - pomachał mi. 
Pokiwałam głową i wsiadłam do samochodu.
 Postanowiłam jeszcze pojechać do Kylie i Kendall. One są modelkami i podpowiedzą mi co zrobić. W sumie bardzo chcę przyjąć tę propozycję ale się boję. Odpaliłam silnik i wyjechałam z parkingu. Pod domem dziewczyn byłam po dziesięciu minutach. Jest dziesiąta, więc nie powinnam ich obudzić, ale równie dobrze mogą spać o tej godzinie. Wysiadłam i podeszłam do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem a po chwili otworzyła mi Kim.
 -O Ariana! Wejdź. 
-Cześć. - uśmiechnęłam się lekko. - Są Kendall i Ky? 
 -Tak, na górze. - zamknęła drzwi. 
Podziękowałam jej i skierowałam się schodami na górę. Usłyszałam ich śmiech z pokoju Ken, więc tam się skierowałam. 
-Hej. - mruknęłam, wchodząc. 
-O Ari! - podbiegła do mnie Kylie. 
-Co tam? - spytała Kendall. 
Obie były w piżamie. 
-Um, muszę z Wami pogadać. - przegryzłam wargę i usiadłam na fotelu.
 -Weź, bo się boję... 
-Ja też. - wzięłam głęboki oddech. 
-Jesteś w ciąży?! - krzyknęła szeptem starsza ze sióstr. 
-Zwariowałaś?! Przecież miała okres niedawno!
Schowałam twarz i dłoniach. 
-To nie ciąża. 
-No mów, dziewczyno! 
-Okej.. Dostałam propozycję zostania aniołkiem Victoria's Secret.. 
-To super! - pisnęła Kendall. 
-Nie przyjęłam jeszcze tego. 
-Czemu? Przecież to genialna propozycja! 
-Boję się tego. 
-Nie ma czego, serio. 
-No ale... 
-Nie ma żadnych ale! Musisz to przyjąć! - krzyknęła Kylie. 
Zachichotałam i wstałam. 
-Cóż.. Okej, przyjmę ale.. Nie mówcie na razie nikomu i macie mnie wspierać, jakby co. - wskazałam na nie. 
-Nie ma sprawy. 
 -To jadę do nich. - uśmiechnęłam się szeroko.

***

Weszłam do budynku, w którym mieści się agencja Victoria's Secret. Serce biło mi niewyobrażalnie mocno bo cholernie się denerwowałam. 
-Ariana? 
Odwróciłam się i zobaczyłam tego samego faceta, który mi to oferował. 
-Tak to ja. - zaśmiałam się nerwowo. 
Zrównał mi a ja się zarumieniłam. Ariana, co dziś się z tobą dzieje?! 
-A co w sprawie mojego managera? 
-Rozmawialiśmy już z nim i miał to rozważać. 
-Ohh. A może tutaj przyjechać? 
-Jasne, już po niego dzwonie a ty idź do gabinetu dyrektora.. 
-Okej. 
Szybkim i zdecydowanym krokiem poszłam na wskazane miejsce. Przed wejście wyłączyłam telefon, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Po chwili usłyszałam "proszę".
Teraz już nie ma odwrotu. Weszłam do pomieszczenia. Wow.. Jest ogromne i prześliczne. Ściany są w kolorze beżowym a meble białe. Totalnie w moim stylu. 
-Ariana Grande? 
-Um, tak. 
-Skoro tu jesteś to pewnie już podjęłaś decyzję. - uśmiechnął się lekko. 
Pokiwałam twierdząco głową.
 -Tak, zgadzam się. - mruknęłam cicho. 
-To wspaniale! - powiedział głośno, klaskając w dłonie. 
-Cóż.. A co z moim managerem? 
-Rozmawiałem z nim i też miał to przemyśleć.. 
-Wiem, będzie tu niedługo. 
-O, to dobrze. - zaśmiał się. - Dobrze, to omówmy co musisz poprawić, żeby być u nas.. 
-Co masz na myśli? 
-Zdejmij bluzę i buty. 
-Po co? - warknęłam. 
-Musimy cię zważyć. - wzruszył ramionami. Wykonałam jego polecenie a potem skierowaliśmy się do mniejszego pomieszczenia. 
-Ustań na wadze. - powiedział. 
Ustałam na niej a na 'liczniku' pojawiła się liczba 47,7 kg. Cholera, przytyłam. 
-Nie dobrze. - przetarł twarz rękoma. 
-Dlaczego? 
-Musiałabyś sporo schudnąć. 
-Jak to? Przecież sami do cholery mówiliście, że się nadaje! - podniosłam głos. 
-U nas obowiązuje waga. - syknął. 
-Wiesz co? W dupie mam tą wagę! - krzyknęłam. 
Ubrałam swoje rzeczy i miałam zamiar już wyjść, ale ktoś otworzył drzwi z drugiej strony. O, Scooter, jak miło. 
-A Ty gdzie? - spytał. 
-Do domu. 
-Wróć. 
-Nie jestem twoim pieprzonym psem. 
Spojrzał na mnie surowym wzrokiem a ja wywróciłam oczami i poszłam za nim. Przysięgam, że jeszcze raz mnie wkurzą to wyjdę. 
-Scooter Braun, Manager Ariany.. 
-Wiem. - uśmiechnął się i uścisnął jego dłoń. 
Usiadłam na krześle oglądając swoje paznokcie. 
-Ariana na prawdę się nadaje, tylko.. U nas obowiązuje waga, jak już jej mówiłem.. 
-Ile musi ważyć, żebyście ją przyjęli? 
-Czterdzieści, a ona waży o prawie osiem kilo za dużo. - westchnął. 
-Osiem kilogramów?! - wstał. - Miesiąc temu ważyłaś czterdzieści pięć, do cholery! - krzyknął. 
-Zamknij się. - warknęłam. 
-Ona schudnie, tylko daj nam trochę czasu. - mruknął. 
-Taa, schudnę. - uśmiechnęłam się fałszywie. 
Niestety, nie domyślił się, że uśmiech był nieszczery i pokiwał głową. No fajnie, schudnę 8 kilo - na pewno nikt z moich przyjaciół nie zauważy. Razem ze Scootem wyszliśmy z budynku a ja bez słowa skierowałam się do swojego samochodu. 
Zobaczyłam biegnących w moim kierunku dlatego pośpiesznie odpaliłam samochód i odjechałam. Wypuściłam głęboki oddech i wjechałam na główną ulicę. Muszę pogadać z dziewczynami. Kiedy zaparkowałam pod domem wyszłam z auta. Wyjęłam wszystkie torby i zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. 
-Jezu, umieraliśmy z głodu co ci tyle zajęło?! - jęknął Justin. 
-Ciebie Też miło widzieć. - fuknęłam. 
Wziął ode mnie torby i poszedł do kuchni po drodze krzycząc do Mike'a, że w końcu maja jedzenie. Zdjęłam buty i odłozżyłam torbę na szafkę w przedpokoju. Usłyszałam dźwięk informujący o nowej wiadomości.

 Scooter: Tylko nikomu nie mów na razie o tej ofercie. 
Ja: Tak, tak. 
Scooter: Pamiętaj, musisz szybko schudnąć! 
Ja: Pójdę dziś na siłownię, pasuje?
Scooter: Wiesz, że na siłowni nie schudniesz szybko? Przydadzą się tabletki czy coś.. 
Ja: Wymyślę coś, a teraz daj mi spokój.

Schowałam telefon do kieszeni bluzy i wbiegłam na górę. Zdjęłam z siebie wcześniejsze ubrania i ustałam przed szafą.
Wyjęłam czarne legginsy i cienki, luźny, szary sweterek. Przebrałam się a na stopy założyłam puchate skarpetki. Wzięłam telefon i zeszłam do chłopaków. Siedzieli w kuchni jedząc chipsy i kanapki na zmianę. Przegryzłam wargę i podeszłam do lodówki. Jedyny plus to taki, że rozpakowali zakupy.. Wyjęłam butelkę wody i poszłam z nią do salonu. Siedziałam przed telewizorem oglądając wiadomości. Później przełączyłam na "Z kamerą u Kardashianów". Kilka razy byłam na planie ale nigdy nie występowałam.
Po jakimś czasie (niecałe dwadzieścia minut) przyszedł do mnie Justin. Usiadł obok i spojrzał na mnie. 
-Co? - spytałam. 
-Wolę cię w takim stroju, niż w tym co wyszłaś na miasto. - mruknął.
 -Oj tam, daj spokój... 
-O co chodzi? - szepnął. 
-Co masz na myśli? - westchnęłam. 
-Odkąd wróciłaś jesteś taka cicha i.. Nieobecna. 
 -Po prostu... Po prostu jestem zmęczona. - skłamałam. 
Bałam się. Wiecie, schudnąć 8 kg w krótkim czasie to ogromne wyzwanie. Nie wiem po co się na to zgadzałam. Chociaż gdyby Scooter pierwszy by mi to Powiedział byłoby gorzej, bo zgodziłby się a ja miałabym się tylko mu podporządkować.
W dodatku tabletki i to wszystko.. To popieprzone. Rozumiem - to jest ogromna szansa. Wiele dziewczyn o tym marzy a to właśnie ja ją dostałam. 
-Widzisz? Nawet nie mnie słuchasz. - fuknął. 
-Idę do siebie, przepraszam. - szepnęłam. 
Wzięłam wodę i komórkę. Wolnym krokiem poszłam do swojego pokoju i weszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Od tych trzech lat, przez które nie widziałam się z Justinem trochę się zmieniłam. Pamiętam jak nie chciałam jeść, a on mnie do tego zmuszał, albo jak się okaleczałam a on mi pomagał.
Nie zauważyłam nawet jak z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Usiadłam na zamkniętej muszli klozetowej i po prostu się rozpłakałam. Nie mogę się teraz znów załamać. 
Nie teraz, gdy wszystko zaczęło się układać.


~*~
Brak komentarzy = brak nowego rozdziału :)

sobota, 16 kwietnia 2016

12

Dodaje rozdział na telefonie bo laptop mi się Popsuł 😊😊
Mam nadzieję, że nie będzie błędów, bo - pierwszy raz właśnie dodaje na telefonie...

*Ariana*

Wzięłam z kuchni czteropak piwa, dwie paczki chipsów i jakiś sok.
-Tina, chodź na chwilę!
Po chwili dziewczyna była przy mnie.
-Może wziąć szklanki i miski?
-Jasne. - wzruszyła ramionami.
Poszłam do ogrodu i postawiłam wszystko na stole.
Kylie siedziała i patrzyła jak chłopaki grają.
Justin był już tylko w koszulce a Mike bez.
Nieźle.
-Pijesz? - spytałam.
-Tak, Kendall mnie podwiozła. - uśmiechnęła się lekko.
Przyniosłam jeszcze jedną (ostatnią już) puszkę piwa dla Kylie.
Usiadłam obok dziewczyny i dołączyła do nas Tina.
Gadałyśmy o różnych głupotach, do czasu kiedy chłopaki nie rzucili we mnie piłką.
-Co do cholery? - warknęłam, pocierając prawą część głowy.
-Sorki. - mruknął Mike.
-Nienawidzę Cię. - jęknęłam.
-Wszystko w porządku? - spytała Tina.
-Tak, chyba tak. - westchnęłam.
Wzięłam łyk piw ze szklanki i znów zaczęłam rozmawiać z przyjaciółkami.
Pogoda dziś bardzo dopisywała, a o tej godzinie był dosłownie upał.
Chłopcy skończyli grać (zwycięzcą został Justin) i usiedli z nami.
Oczywiście pierwsze co zrobili to wypili po piwie i zaczęli rozmawiać.
-Cóż.. Ja mam jutro pracę, więc muszę iść przygotować rzeczy. - westchnęła Tina.
-Posiedź jeszcze z nami. - mruknęłam.
-Przyjdę do Was, jak skończę.
Pokiwałam głowę a Tina zniknęła za drzwiami.
Dopiłam resztę piwa i zjadłam chipsa.
Jezu, gdyby byłby tutaj Scooter by mnie zabił.
-Kochanie.. - powiedział Justin.
Spojrzałam na niego.
-Co?
-Chodź na chwilę, muszę z tobą porozmawiać.
Wywróciłam oczami i przeprosiłam Kylie na moment.
Razem z Justinem poszliśmy do kuchni.
-Więc.. O co chodzi?
-Chodźmy na spacer.. - jęknął.
-Serio? Teraz?
-Noo.. - zrobił smutną minę.
-Ogarnij się a ja powiem im, że wychodzimy. - westchnęłam głośno.
-Zaraz będę. - powiedział i szybko dał mi buziaka w policzek.
Zachichotałam i ponownie wróciłam do przyjaciół.
-Um, Kylie.. Justin chce iść na spacer i..
-To super, wy się przejdziecie i przy okazji możecie mnie odprowadzić.
-Oki, poczekamy na Justina.
Stałam chwilę, myśląc o różnych rzeczach.
Z "transu" wyrwała mnie Ky.
-Idziesz tak jak teraz?
-W sumie jakby się nad tym zastanowic to jest mi gorąco.. - westchnęłam. - Idę się przebrać.

***

Po dwudziestu minutach byliśmy gotowi do wyjścia.
Ubrana w czarną, ołówkową spódnicę przed kolana i tego samego koloru obcisły crop top.
-Białe czy czarne buty? - spytałam.
-Czarne. - odpowiedzieli razem.
W takim stroju czuję się lepiej i przede wszystkim jest mi chłodniej.
-Będziemy przed dziesiątą. - powiedziałam do Mike'a i razem z przyjaciółmi wyszliśmy z domu.
W parku było strasznie dużo ludzi i oczywiście nas rozpoznali.
Kylie mimo, że miała okulary i czapkę to i tak ją poznali.
Sława ma swoje wady i zalety.
Chociaż ja jestem mniej znana od niej - przecież to jedna z Kardashianek.
Kilkanaście dziewczyn podbiegło do nas i zaczęły piszczeć.
Justin wywrócił oczami i mocniej ścisnął moją rękę.
Posłałam mu lekki uśmiech i zaczęłam robić zdjęcia z fankami.
Wkońcu po piętnastu minutach mogliśmy ruszyć dalej w drogę powrotną.
-To było głupie. - westchnął Justin.
-Dla Ky to normalność. - mruknęłam.
Nie gadaliśmy już aż do czasu, gdy doszliśmy pod dom dziewczyny.
-Do zobaczenia. - przytuliła mnie.
-Pa.
-Cześć, Justin. - zachichotała i zniknęła za ogrodzeniem.

***

Justin stwierdził, że zjadłby coś słodkiego, dlatego poszliśmy do najbliższej lodziarni.
Zamówiłam sobie dwie gałki lodów o smaku jogurtu naturalnego a szatyn czekoladową, waniliową, orzechową, kawową i śmietankową.
I stwierdził, że zjadłby jeszcze jakieś owocowe.
Wieczór minął nam na prawdę dobrze.
Śmialiśmy się z większości rzeczy (pomińmy fakt, że ludzie patrzyli na nas jak idiotów) i rozmawialiśmy o różnych błachostkach.
-Idziesz do mnie, czy do siebie? - spytałam.
-Um, mam do ciebie pytanie. - podrapał się po karku.
-Wal. - zachichotałam.
Uśmiechnął się lekko i wziął głęboki oddech.
-Mógłbym u was się zatrzymać? Wiesz, nie chcę siedzieć ani Wam ani Michaelowi na głowie..
-Spokojnie, mamy dwa wolne pokoje.
-Tak, ale nie chcę was wykorzystywać, czy coś.. Będę płacił z wami rachunki.
-Co? Żartujesz?
-Nie, po prostu...
Nie dokończył bo wpiłam się w jego usta.
Niespodziewany mojego ruchu lekko się zachwiał ale odwzajemnił pocałunek.
-Za dużo się martwisz.
-Kocham się z tobą całować, wiesz? - spytał.
-Domyślam się. - uśmiechnęłam
się, śmiejąc się przy tym cicho.

*Justin*

Poszliśmy do domu Michaela żebym mógł spakować swoje rzeczy.
Było już ciemno i zaczęło robić się zimno.
Ari leżała na łóżku, robiąc coś w telefonie a ja krzątałem się po mieszkaniu i wszystko co moje wrzucałem do torby.
-Zamówisz taksówkę? - spytałem.
-A twój samochód?
-Został u ciebie.
-A no tak, zapomniałam. - westchnęła. - Już dzwonię.
Po dziesięciu minutach byliśmy już w taksówce. Ariana była już zmęczona, bo oczy jej się same zamykały.
Zapłaciłem kierowcy należytą kwotę i weszliśmy do domu.
Zdjąłem buty, co uczyniła Ariana zaraz po mnie.
-Chcę spać. - jęknęła.
-Ja też.
Od razu po poszliśmy na górę.
Po drodze pozbyłem się koszulki i zacząłem zdejmować spodnie.
Rozebrałem się do bokserek a Ari do bielizny.
-Możesz się położyć a ja zmyję makijaż. - ziewnęła.
Pokiwałem głową i położyłem się do łóżka.
Usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości z mojego telefonu.

Michael: Gdzie ty jesteś do cholery?
Ja: Mieszkam sobie z Arianą.
Michael: Woah, Okej ;D powodzenia ;)
Ja: Dzięki :D
Michael: Jak coś będzie *wiesz co mam na myśli* to napisz z jak było (͡° ͜ʖ ͡°)
Ja: Może jeszcze ze szczegółami?
Michael: Oczywiście ;)

Wywróciłem oczami i odłożyłem telefon.
W tym samym czasie Ariana wyszłam z łazienki i wskoczyła do łóżka.
-Idę spać, przepraszam ale jestem strasznie zmęczona..
-Dobranoc, skarbie. - pocałowałem ją w nosek.
Zachichotała i położyła się.
-Kocham Cię. - szepnąłem.
-Tak, ja ciebie też. - mruknęła.
Już usypiała.
Wyglądała uroczo, kiedy spała.
Jeszcze przez jakiś czas  leżałem i myślałem o tym wszystkim.
Będę musiał się w końcu skontaktować z Zaynem i przyjaciółmi bo jeszcze pomyślą, że nie żyję, czy coś.
Położyłem się na boku i objąłem Ariane ramieniem.
Wtuliłem twarz w jej włosy, które pachniały truskawkami.
Nie długo tak leżąc zasnąlem.
***

Obudziłem się po ósmej.
Ariana jeszcze spała a mi na prawdę nie chciało się wstawać, więc leżałem cały przykryty kołdrą.
Oczywiście skoro wczoraj pogoda była ładna to dziś musiała się spierzyć.
Padał straszny deszcz i był wiatr.
Idealna pogoda na koniec sierpnia, nie ma co.
Szatynka przekręciła się na drugi bok tak, że leżeliśmy twarzą do siebie.
-Dzień dobry. - szepnęła.
-Długo nie śpisz?
-Dopiero się obudziłam. - jęknęła, otwierając oczy.
Przez chwilę leżeliśmy w ciszy.
-Która godzina? - spytała.
-Ósma czterdzieści trzy. - mruknąłem.
-Jak wcześnie. - zachichotała.
-Jakieś plany? 
-Muszę iść na zakupy, ale ogólnie to nie.
-Jakie zakupy?
-Spożywcze. - usiadła.
-A Mike w domu? 
-Raczej tak. - wzruszyła ramionami.
-To posiedzę sobie z nim. - uśmiechnąłem się lekko.
-Eh, jest okropna pogoda. - jęknęła.
-Ta, wiem..
Przerwało nam pukanie do drzwi.
Wyłoniła się zza nich osoba Mike'a.
-Co? - spytała Ariana.
-Idziesz dziś na zakupy, czy coś? 
-Tak.
-Do Dobrze, bo umieram z głodu więc możesz już iść? - zrobił "smutna minkę".
Szatynka wywróciła oczami i przytaknęła.
-Dobra. 
Chłopak krzyknął coś w stylu "YAAAS" i wyszedł.
Zaśmiałem się i wstałem z łóżka.
Ubrałem się szybko w czarne jeansy i tego samego koloru T-Shirt i założyłem skarpetki. Jedynie rozczesałem włosy.
-Zbieraj się, też jestem głodny.
Ariana wzięła poduszkę i rzuciła ze mnie nią.
W porę się odsunąłem.
-Też cię kocham. - zaśmiałem się i wyszedłem w pokoju.


*Ariana*

Kiedy Justin wyszedł, wstałam i podeszłam do szafy.
Wyjęłam z niej bordową, koronkową bieliznę od Victoria's Secret. 
Zamknęłam się w łazience i wzięłam szybki prysznic.
W całej łazience było czuć pomarańczą, przez mój żel do mycia.
Włosów nie myłam, bo oni są "strasznie głodni i umierają z głodu" a suszenie i ułożenie ich zajęłoby mi z pół godziny.
Wytarłam się ręcznikiem i załozyłam wytrzymuje
Założyłam rajstopy "kabaretki", czarny, obsisły crop top, coś w stylu majtek z wysokim stanem i dużą, granatową bluzę z suwakiem. Włosy rozczesałam i zrobiłam lekki makijaż składający się z tuszu i błyszczyka.
Wzięłam telefon i schowalam go do kieszeni bluzy.
Zeszłam na dół a wzrok chłopaków od razu padł na mnie.
-Woah, ty zamierzasz tak wyjść? - spytał Justin.
-Tak. 
Założyłam czarne szpilki i zabrałam swoją torebkę.
-Pa! - krzyknęłam.
Wsiadłam do samochodu i od razu pojechałam do sklepu.
Wysiadłam i zamknęłam auto pilotem elektrycznym.
-Przepraszam! - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i zobaczyłam faceta około dwudziestu pięciu lat.
Nawet przystojny..
-Jestem z agencji Victoria's secret i mam dla ciebie pewną propozycję. - powiedział.
-Słucham..
-Chciałabyś zostać naszym aniołkiem?

~*~
Ugh, dodawałam ten rozdział godzinę 😡
O wiele lepiej się dodaje Na laptopie, który jak już pisałam już pisałam się zepsół 😡
Przepraszam za błędy, jeśli jakieś są.
Rozdział miał być wczoraj, ale nie mogłam go dodać bo wiecie - laptop a o telefonie nie pomyślałam 😂
Wiem, że rozdział jest trochę nudny, ale następny będzie lepszy - obiecuje!
+ szkoła to gówno, dajcie mi wakacje, bo juz nie wytrzymuje.
++ powodzenia wszystkim na egzaminach.
+++ nowy rozdział mam zamiar dodać w środę bo mam wolne i raczej uda mi się cos napisać ;)

Sorki, że taka długa notka ale chciałam Wam to napisać, lmao